Dwa spotkania autorskie. Z pierwszego szybko się urywamy, po irlandzku. Pada i pada. Idziemy, jedziemy, zaczepiamy ludzi, w końcu trafiamy, chociaż spóźnione. Kilka osób. Znam jedynie Marcina, uśmiechamy się, jest sympatycznie. Pozostali - kojarzę z fb. Kto jest kim?! Plus. Tomik Sadulskiego ze słodką dedykacją. Dopijamy pszeniczne. Wychodzimy przed siebie, oczywiście w przeciwnym kierunku. Przegadujemy noc w trójkę. Juliusz wypluwa płuca. Śpię w pracowni Katki.
Małgorzato, przywiozłaś ze sobą irlandzką pogodę, więc pada i pada ;-)
OdpowiedzUsuńA i wypluwanie płuc, w związku z powietrzem zagęszczoną wirusami staje się modne. Mój mąż uległ tej modzie, niestety :(
Czekam na "Piątek" :)
Ściskam deszczowo,
BB
Piątek muszę dobrze przemyśleć :) więc trochę poskaczę :)
UsuńZdrówka dla męża i cieszę się, że jesteś :*
ściskam ciepło
Piękna to była noc, piękne spotkanie i wspólne błądzenie w deszczu...ach! i te niezykłe Twoje pasemka o poranku :):*
OdpowiedzUsuń:) tak czułam, że wspomnisz...
Usuńciekawie, cudne takie spotkania :))))))))))
OdpowiedzUsuńBardzo lubię :)
UsuńPodoba mi się ta okładka. Wzrok przyciągnęła:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńMałgosiu mam nadzieję że zawitała jeszcze do Warszawy. Tak żałuję że w piątek nie zdążyłam wrócić na czas z Krakowa. Ściskam serdecznie i oby do spotkania.
OdpowiedzUsuńMożliwe, że przybędę z kolejną książką :) uściski Małgosiu
UsuńTo bardzo piękna perspektywa. Serdeczności!
Usuń:)
UsuńJednym słowem piękny czas:*
OdpowiedzUsuńWyjątkowo miło :)
UsuńW takich momentach nawet deszcz nie robi różnicy. Kilka zdań tak przesiąkniętych treścią.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, nie robił różnicy :)
Usuń